czwartek, 2 stycznia 2014

...tym razem KOŁOBRZEG

Po letnich wczasach w Dziwnowie przyszedł czas na zimowy wypoczynek. Chwila relaksu... tym razem weekend w Kołobrzegu. Ponownie w doborowym towarzystwie K. i M. choć paru osób niestety brakowało.
Miasto naprawdę sympatyczne. Pogoda szara i mokra (niestety bez śniegu bo zima się spóźnia), ale spacer po falochronie zaliczyliśmy. Po wymarznięciu skoczyliśmy do Tawerny Vikingów na grzane wino. I tutaj duży +. Wino wyśmienite! Nie piłam jeszcze tak smacznego grzanego wina. Nasze chłopaki skosztowali z kolei grzanego piwa... I kolejny +. Gdy będę tam następnym razem (a wrócę tam na 100%) nie będę wiedziała co wybrać bo jedno i drugie było wyśmienite.








Kompleks Milenium w jakim zagościliśmy bardzo przytulny. Obsługa miła, pokoje ładne i czyste. Basen nie za duży, ale fajny. Zjeżdżalnie turbo przyprawiające o zawrót głowy, jacuzzi, prądy wodne, sauny i beczka z lodowatą wodą. Tutaj pozdrowienia dla ratowników, którzy bacznie wszystko obserwowali;) 
Z restauracji hotelowej skorzystaliśmy tylko podczas śniadania i było naprawdę smaczne. Każdy znalazł coś dla siebie. Muszę przyznać Milenium również duży +.
Niestety obiad nam się nie udał. Polecany lokal przez obsługę hotelu był zamknięty więc w ciemno poszliśmy do innego... I tu przechodzę do sedna. Masakra. Gospoda Pod Dwoma Łabędziami to jakaś pomyłka.
1. Mało przytulna piwnica
2. Obsługa taka sobie. Do kelnerki przyszedł mąż na obiad. Kiedy my zerkaliśmy na telewizor bo akurat były skoki narciarskie to człowiek z ciekawości oglądał, szanowna Pani podeszła do męża dając mu pilota, gazetę z programem, mówiąc :"przełącz sobie".
3.Wybór dań duży...  Na przystawkę i na rozgrzanie pomyślałam o zupie. I rozbawiła mnie kelnerka kiedy zapytałam ją, która z zup jest dzisiejsza. Odparła, że wszystkie zupki gotujemy codziennie świeże. Nie byłoby w tym może nic dziwnego gdyby nie to, że w karcie, zup jest osiem. I nie chce mi się wierzyć, że flaczki wołowe, flaczki z kalmara, żurek na zakwasie, gulaszowa, cebulowa, barszcz czerwony z kołdunami, pomidorowa i rosół są zawsze świeże...
Kolega zamówił karkówkę, która była gumowata, nie dało się jej pokroić i obsypana tak przyprawami, że czuć było samą sól a nie smak mięsa. Moje danie jednak wygrało w kategorii: domowo, szybko i z mikrofali. Naszła mnie ochota na pierogi. Podejrzewałam, że mogą być mrożone, ale nawet jak ja swoje pierogi domowe rozmrażam to są one nadal smaczne, bo i podsmażone i oblane np cebulką lub skwarkami. Tutaj jednak tak nie było. Na sali słychać było chodzącą mikrofalówkę, ciasto było jak z gumy do żucia- miękkie, ale ciągnące się. Farsz jedynie ruskich pierogów był w stopniu zadowalającym. Z kapustą średni natomiast mięsne pierogi niestety totalna klapa. No i nie licząc leżącej kapusty, pierogi były gołe. Nie oblane niczym. Jedyne co mi się podobało to sposób podania. Nie na tradycyjnych talerzach tylko drewnianych michach i deskach. Ale dla kawałka drzewa tam iść nie warto.
 I nie mogę jeszcze pominąć cudnej dekoracji karkówki... Pomarańcza na sałacie. Żałuję tylko, że nie zrobiłam zdjęcia:)
A może Wy macie jakieś ciekawe doświadczenia z odwiedzanych restauracji? Może i Was ktoś zaskoczył wybitnym smakiem dania lub rozbawił ciekawą dekoracją? Czekam na komentarze:)




1 komentarz:

  1. Uwielbiam Kołobrzeg, kiedyś spędzałam tak każde wakacje. Niestety w czasie lata zniechęca lodowata woda w morzu.

    OdpowiedzUsuń

Durszlak.pl